W niedzielę 28 września Mołdawia stanęła przed jednymi z najważniejszych wyborów w swojej historii. Proeuropejska Partia Działania i Solidarności walczy o utrzymanie władzy, podczas gdy siły prorosyjskie dążą do przejęcia kontroli nad krajem leżącym strategicznie między Ukrainą a Rumunią.
Historyczna stawka wyborów
Prezydent Mołdawii Maia Sandu nie przesadzała, nazywając te wybory historycznymi. Jak podkreśla ukraińska politolog Marijana Prisiażnyuk, niedzielne głosowanie sprowadza się do fundamentalnego wyboru: kontynuowania integracji europejskiej albo otwarcia pola do działania dla sił prorosyjskich.
Do 101-osobowego parlamentu kandyduje 15 partii politycznych, trzy bloki oraz czterech kandydatów niezależnych. Lokale wyborcze były otwarte od godziny 7:00 czasu lokalnego do 21:00, obejmując 1973 punkty głosowania, w tym 12 dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza.
Niezwykłe poświęcenie diaspory
Mobilizacja mołdawskiej diaspory osiągnęła rekordowe rozmiary. Rodzina z Hongkongu - małżonkowie Irina i Vitalie wraz z synem - pokonała blisko 2000 kilometrów, aby dotrzeć do jedynego w Chinach lokalu wyborczego w Pekinie. Inna Mołdawianka z dwójką dzieci przejechała w tym celu 1400 km z miasta Changsha.
Analitycy podkreślają, że przy wysokiej mobilizacji diaspory proeuropejska partia wciąż ma szanse na zdobycie większości parlamentarnej.
Moskiewskie "laboratorium" destabilizacji
Według ekspertów, Putin od lat tworzy w Naddniestrzu swoiste "laboratorium" do testowania narzędzi ataków hybrydowych. Separatystyczny region, gdzie stacjonuje około 2000 rosyjskich żołnierzy oraz do 15000 żołnierzy sił lokalnych, może służyć jako punkt wyjścia dla dalszej ekspansji na Ukrainę.
Marijana Prisiażnyuk ostrzega:
Moskwa wykorzystuje Mołdawię jako tani poligon doświadczalny dla taktyk destabilizacyjnych, a następnie eksportuje je z Morza Czarnego na Bałkany Zachodnie.
Skala rosyjskiej ingerencji
Mołdawskie organy ścigania ujawniły bezprecedensową skalę rosyjskiej ingerencji w wybory. Sieć powiązana ze zbiegłym oligarchą Ilanem Szorem, skazanym na 15 lat więzienia i obecnie mieszkającym w Moskwie, prowadzi wielopoziomową kampanię wpływu obejmującą:
- Kupowanie głosów za setki milionów euro
- Zsynchronizowaną dezinformację w mediach społecznościowych
- Szkolenie lokalnych aktywistów przez "trenerów" z Moskwy
- Finansowanie całych partii politycznych
- Korumpowanie polityków, aktywistów i duchownych
Władze aresztowały 74 osoby, które Rosja przewiozła do Serbii na "szkolenia mające na celu podżeganie do zamieszek i destabilizację".
Kluczowe postaci wyborów
Igor Dodon, były prezydent określany przez niektórych "małym Putinem", kandyduje z ramienia Patriotycznego Bloku Wyborczego. Jego narracja opiera się na forsowaniu "neutralności" jako eufemizmu dla odnowionej zależności od Moskwy.
Podczas głosowania Dodon zapowiedział, że obywatele powinni być "gotowi do wyjścia na protesty w poniedziałek, by obronić zwycięstwo". Z kolei prezydent Sandu apelowała: "Jutro może już być zbyt późno. Losy naszego kraju powinien określić wasz głos, a nie kupione głosy".
Konsekwencje dla regionu
Zwycięstwo sił prorosyjskich może mieć daleko idące konsekwencje w trzech obszarach:
- Polityka zagraniczna - zamrożenie rozmów akcesyjnych z UE i sabotowanie współpracy z NATO
- Polityka wewnętrzna - cofnięcie reform antykorupcyjnych i powrót do modelu oligarchii
- Bezpieczeństwo - przekształcenie kraju w centrum rosyjskich operacji hybrydowych
Mołdawia uzyskała status kandydata do członkostwa w UE w 2022 roku, a rok później rozpoczęła negocjacje akcesyjne. Europa, w tym Polska, wprost wspiera prodemokratyczne i prozachodnie siły w tym strategicznie położonym kraju.
Wyniki wyborów, które będą znane w poniedziałek, zadecydują nie tylko o przyszłości Mołdawii, ale mogą mieć wpływ na stabilność całego regionu Morza Czarnego i Bałkanów Zachodnich.