Robert Redford, jedna z największych ikon amerykańskiego kina, zmarł 16 września w wieku 89 lat, pozostawiając po sobie niezwykły dorobek artystyczny, który na zawsze zmienił oblicze Hollywood. Jego odejście oznacza koniec epoki — era "Nowego Hollywood" straciła jednego ze swoich najważniejszych przedstawicieli.
Ikona kina, która definiowała pokolenia
Gdy słyszymy nazwisko Robert Redford, natychmiast przywołujemy w pamięci jego najsłynniejsze kreacje: charyzmatycznego Sundance Kida u boku Paula Newmana, dociekliwego dziennikarza śledczego Boba Woodwarda w "Wszystkich ludziach prezydenta", czy romantycznego Hubbella Gardinera w "Tak, jak byliśmy" z Barbrą Streisand.
Turner Classic Movies uczciło pamięć aktora 24-godzinnym maratonem jego najważniejszych filmów, rozpoczynając od wojennego eposu "Most za daleko" z 1977 roku. W programie znalazły się także:
- Komedia Neila Simona "Boso w parku" u boku Jane Fondy
- Dramat sportowy "Downhill Racer" z 1969 roku
- Polityczny thriller "Kandydat"
- Kultowe "Wszyscy ludzie prezydenta" z Dustinem Hoffmanem
- Dwa blockbustery z Paulem Newmanem: "Żądło" i "Butch Cassidy i Sundance Kid"
- Romantyczny "Tak, jak byliśmy" z Barbrą Streisand
Reżyser z wizją
Redford nie ograniczał się tylko do aktorstwa. Jako reżyser stworzył niezapomniane dzieła, w tym "Płynie rzeka" z 1992 roku, w którym użyczył swojego głosu jako narrator — starszy wcielenie głównego bohatera. Film ten pokazał jego talent nie tylko przed, ale i za kamerą.
Ostatnie lata kariery
Paradoksalnie, ostatnim szeroko dostępnym filmem Redforda okazał się "Avengers: Endgame", gdzie pojawił się w krótkiej roli kameo. Choć to tylko niewielka kreacja w superprodukcji Marvela, film zarobił 2,8 miliarda dolarów na całym świecie, co oznacza, że więcej ludzi widziało go w kinach niż jakikolwiek inny obraz z udziałem legendy "Nowego Hollywood".
Jednak prawdziwie ostatnią rolą aktora był głos Lokia The Dolphin Monster w eksperymentalnej antologii "Omniboat: A Fast Boat Fantasia". Ten dziwaczny projekt, w którym uczestniczyli także twórcy "Everything Everywhere All at Once" i Finn Wolfhard ze "Stranger Things", został pokazany tylko podczas Festiwalu Sundance w 2020 roku i od tamtej pory pozostaje niedostępny dla szerokiej publiczności.
"Dosłownie, nie. Nie wiem, co się stało z tym filmem. To będzie dobry przykład zagubionego materiału filmowego" — przyznał Finn Wolfhard w wywiadzie dla Slash Film.
Dziedzictwo, które przetrwa
Robert Redford zapowiadał zakończenie kariery aktorskiej po filmie "Staruszek i rewolwer" Davida Lowery'ego, ale jak sam później przyznał, nie powinien był ogłaszać przejścia na emeryturę. Pokusa udziału w sequelu "Avengersów" okazała się zbyt silna — lub, jak spekulują niektórzy, otrzymał po prostu zbyt dobrą ofertę finansową, by odmówić.
Jego prawdziwie ostatnim wystąpieniem był niezapisany w czołówce udział w premierowym odcinku trzeciego sezonu serialu "Dark Winds". Był to symboliczny moment zamknięcia kręgu — Redford nabył prawa do powieści Tony'ego Hillermana, na których oparty jest serial, jeszcze w latach 80.
Choć film "Omniboat" może nigdy nie ujrzeć światła dziennego, spuścizna Roberta Redforda pozostanie na zawsze. Jego wpływ na amerykańskie kino, zarówno jako aktora, jak i reżysera, jest nie do przecenienia. Odszedł jeden z ostatnich gigantów złotej ery Hollywood, pozostawiając po sobie niezatarte ślady w historii kinematografii.





