W 15. rocznicę śmierci Gabrieli Kownackiej, gwiazdy kultowego serialu "Rodzina zastępcza" podzieliły się swoimi najcieplejszymi wspomnieniami o ukochanej aktorce. W specjalnym materiale telewizyjnym wszyscy zgodnie podkreślali, że Gabrysia - bo tak wszyscy do niej mówili - była nie tylko wybitną artystką, ale przede wszystkim wyjątkowym człowiekiem.
Gabrysia, nie Gabriela - tak wspominają ją koledzy z planu
Gabriela Kownacka urodziła się 25 maja 1952 roku, a zmarła 30 listopada 2010 roku w wieku 58 lat. Przez dziesięć lat, od 1999 do 2009 roku, wcielała się w postać Anny Kwiatkowskiej w serialu "Rodzina zastępcza", który stał się jedną z najcieplejszych produkcji rodzinnych w historii polskiej telewizji.
"Ten serial bez niej nie miał sensu" - przyznaje wprost Tomasz Dedek, odtwórca roli Jędruli. Rzeczywiście, gdy Kownacka odeszła, produkcja została zakończona, a grający w niej aktorzy pogrążyli się w żałobie.
Prawdziwa rodzina na ekranie i poza nim
Jak wspomina Sergiusz Żymełka, serialowy Filip: "Ten dom był trochę jak drugi dom. Ta ekipa to była taka druga rodzina". Misheel Jargalsaikhan, która grała Zosię, dodaje: "Nie musieliśmy bardzo udawać swoich emocji w serialu, bo prywatnie one były równie ciepłe, autentyczne i pełne miłości".
Młodsza obsada traktowała Kownacką jak prawdziwą mamę. Jargalsaikhan wyznaje: "Do Piotra Fronczewskiego mówiłam per tatuś, a do Gabrysi Kownackiej - mamusia".
Walka z chorobą i powrót na plan
W 2004 roku u Gabrieli Kownackiej zdiagnozowano raka piersi. Aktorka na jakiś czas zniknęła z serialu - scenarzyści tłumaczyli nieobecność postaci Anny różnymi delegacjami służbowymi.
"Kiedy pani Gabrysia zachorowała, pamiętam, że postać Anki była często wysyłana w różne delegacje" - wspomina Żymełka.
Po chemioterapii i radioterapii Kownacka wróciła na plan w 2005 roku. Wszyscy byli pełni nadziei. "Byliśmy absolutnie przekonani, że skoro wróciła do nas w tak fantastycznym stanie... Świetnie wyglądała i miała plany na przyszłość" - mówi wzruszony Dedek.
Łapczywa na życie
Joanna Trzepiecińska, serialowa Alutka, wspomina charakterystyczny moment: "Kupiła sobie wtedy Mercedesa, co było wielkim wydatkiem i nikt się tego po niej nie spodziewał. Ale ona mówiła, że zawsze chciała mieć taki samochód i stwierdziła, że już nie ma na co czekać. Taka łapczywa się zrobiła, jeśli chodzi o to życie".
Ostatnie chwile na planie
Niestety, w połowie 2008 roku nastąpił nawrót choroby. Jarosław Boberek, odtwórca roli posterunkowego, wspomina: "Parę lat później choroba znowu zaatakowała, zasłabła nam na planie w trakcie ujęcia, zabrało ją pogotowie... no i mama już nigdy nie wróciła".
"Myśmy do końca wierzyli, że ona wyzdrowieje, skoro tak poradziła sobie za pierwszym razem" - wyznaje Trzepiecińska.
Koniec serialu i żałoba
Śmierć Gabrieli Kownackiej 30 listopada 2010 roku oznaczała definitywny koniec "Rodziny zastępczej". Aktorzy nie kryli, że stracili nie tylko koleżankę, ale prawdziwą matkę.
"Płakaliśmy wszyscy bardzo za panią Gabrysią. To tak, jakby stracić rodzica" - wyznał Żymełka. Jargalsaikhan dodaje: "Do dzisiaj tak naprawdę to przeżywam, bo to była osoba, która była członkiem mojej rodziny".
"W tej sytuacji, kiedy Gabrysia odeszła od nas, nie było sensu kontynuowania tej całej gry. Ten serial bez niej nie miał sensu. No, gdzie jest matka?" - podsumował Tomasz Dedek.
Najcieplejszy człowiek
Wszyscy współpracownicy zgodnie podkreślają wyjątkowe cechy charakteru Kownackiej. "Pani Gabrysia to chyba jeden z najcieplejszych ludzi, których kiedykolwiek poznałem" - mówi Żymełka.
Trzepiecińska odkrywa inną stronę jej osobowości: "Zawsze zagadkowe było, jak ona to robi, że jak się rozstaje z jakimś mężczyzną, to zostają w dozgonnej przyjaźni. Ci mężczyźni nadal przysyłali jej bukiety róż przy okazji kolejnych premier".
Gabriela Kownacka pozostawiła po sobie nie tylko bogaty dorobek teatralny i telewizyjny, ale przede wszystkim niezatarte wspomnienia w sercach tych, którzy mieli szczęście ją poznać. Jak śpiewała piosenka z czołówki "Rodziny zastępczej" - "jeśli chcemy, te wszystkie dziury miłością da się załatać" - i ta miłość do Gabrysi trwa nadal.





