Karolina Opolska, znana dziennikarka TVP Info i wykładowczyni dziennikarstwa, znalazła się w centrum skandalu po ujawnieniu, że w swojej najnowszej publikacji naukowej zamieściła nieistniejące przypisy i fikcyjne źródła. Sprawę nagłośnił popularyzator historii i podcaster Artur Wójcik, który nie krył oburzenia wobec praktyk stosowanych przez doświadczoną dziennikarkę.
Zarzuty wobec dziennikarki TVP
Kontrowersje dotyczą książki pt. "Teoria spisku, czyli prawdziwa historia świata", wydanej przez HARDE Wydawnictwo. Według Artura Wójcika, publikacja zawiera całkowicie zmyślone źródła bibliograficzne, które nie figurują w żadnych katalogach bibliotecznych.
"Karolina Opolska nie miała cywilnej odwagi przyznać się, że w swojej książce po prostu zmyśliła część przypisów. Nie pomyliła się, wymyśliła nieistniejące książki, albo nie zweryfikowała tego co wypluł jej AI"
– napisał Wójcik na platformie X, dodając, że "dawno nie czuł takiego zażenowania".
Konkretne przykłady fikcyjnych publikacji
Popularyzator historii wskazał trzy konkretne pozycje, które według niego zostały całkowicie wymyślone:
- Stanisław Mikołajczyk, "Historia Polski", PWN, Warszawa 1989 – książka nie istnieje w żadnym katalogu bibliotecznym
- Witold Kula, "Historia cywilizacji słowiańskiej", PWN, Warszawa 1984 – również fikcyjna pozycja, tym bardziej że Kula specjalizował się w historii gospodarczej
- Gerard Labuda, "Chrystianizacja Polski", Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1999 – ta publikacja także nigdy nie została wydana
Wójcik podkreślił, że to nie są przypadkowe błędy, lecz systematyczne fałszowanie źródeł, co rodzi poważne wątpliwości co do sposobu powstawania całej publikacji.
Reakcja Karoliny Opolskiej
Według relacji Artura Wójcika, dziennikarka nie odniosła się publicznie do postawionych zarzutów. Zamiast tego miała próbować rozpraszać odpowiedzialność poprzez kontakt ze wspólnymi znajomymi z branży.
W prywatnej wiadomości do Wójcika Opolska miała napisać, że "to wina wydawnictwa" i że w razie potrzeby wydawnictwo wyda stosowne oświadczenie. Tłumaczyła również, że nie odpowiada publicznie, ponieważ "nie wypowiada się na platformie X" – co Wójcik uznał za nietrafne wytłumaczenie, wskazując na aktywne prowadzenie przez nią konta na tej platformie.
Podejrzenia o wykorzystanie sztucznej inteligencji
Popularyzator historii sugeruje, że fikcyjne przypisy mogły powstać w wyniku niezweryfikowanego wykorzystania AI. Podkreśla jednak, że korzystanie ze sztucznej inteligencji nie jest problemem, jeśli odbywa się w sposób odpowiedzialny i kontrolowany.
"Używajmy AI, ale mądrze. Czuję żenadę, bo mówimy o osobie uchodzącej za doświadczoną dziennikarkę, wykładającą warsztat przyszłym dziennikarzom"
– podsumował Wójcik.
Brak reakcji mediów głównego nurtu
Artur Wójcik wyraził również przekonanie, że sprawa nie zostanie szeroko nagłośniona w mediach głównego nurtu ze względu na "kolesiostwo i źle pojmowaną solidarność zawodową". Jego zdaniem mechanizmy branżowe chronią osoby o wysokiej pozycji przed konsekwencjami takich działań.
Cała sytuacja rzuca cień na standardy etyczne w polskim dziennikarstwie, szczególnie w kontekście osoby, która kształci przyszłe pokolenia dziennikarzy jako wykładowczyni na uczelni wyższej.





