Kapitan żeglugi Marek Błuś, który od lat bada okoliczności katastrofy promu Jan Heweliusz, ujawnia nowe szczegóły tej tragedii. Według eksperta, na pokładzie mogły znajdować się tajne ładunki, za którymi stały wojskowe służby.
Nerwowa atmosfera przed wypłynięciem
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku prom Jan Heweliusz zatonął na Bałtyku w trakcie sztormu. Zginęło 55 osób, a tylko 9 zostało uratowanych. Marek Błuś, ekspert ds. bezpieczeństwa morskiego, który prowadzi dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, zwraca uwagę na nietypową atmosferę panującą na statku przed rejsem.
"Drugi oficer Mariusz Schwebs określił atmosferę na statku przed wyjściem jako niezwykle nerwową" - podkreśla Błuś. Jego zdaniem, może to świadczyć o tym, że w ładowni znajdował się specjalny transport, za którym stały służby.
Podejrzane wagony z Rumunii
Szczególną uwagę eksperta zwracają rumuńskie wagony przewożone przez prom. Ważyły one 38 ton więcej niż deklarował nadawca. Błuś sugeruje, że mogła to być broń lub inny tajny ładunek.
"Z punktu widzenia organizatorów transportu broń najbezpieczniej przerzucać promami, bo unika się magazynowania w porcie, pracy dźwigami, minimalizuje ryzyko dekonspiracji" - wyjaśnia kapitan.
Kontrowersje wokół decyzji o wypłynięciu
Prom wypłynął mimo ostrzeżeń o nadciągającym sztormie. Według prognoz, wiatr miał osiągnąć siłę 10 stopni w skali Beauforta, a około północy Niemcy ostrzegali już o huraganie.
Błuś tłumaczy decyzję kapitana Andrzeja Ułasiewicza kilkoma czynnikami:
- Presja na dyspozycyjność kapitanów - zatrzymanie statku z powodu pogody oznaczałoby koniec kariery
- Atrakcyjny system pracy na promach (dwa tygodnie na statku, dwa wolne)
- Trzygodzinne opóźnienie z powodu napraw furty rufowej
- Możliwa potrzeba nadgonienia straconego czasu ze względu na specjalny ładunek
Fałszowanie dowodów
Ekspert ujawnia również, że nagrania z ostatnich rozmów radiowych promu zostały zmanipulowane. Według Błusia, miało to na celu obciążenie kapitana winą za katastrofę i uwolnienie armatora od odpowiedzialności cywilnej.
"To nagranie nie jest pełne. Jest to dostarczona przez Niemców kopia z dwoma fragmentami. Przerwa między nimi to wynik mechanicznego usunięcia nośnika magnetycznego w miejscu, gdzie kapitan kilkakrotnie powtarza pozycję promu"
Dramatyczna akcja ratunkowa
Tragiczne okoliczności katastrofy pokazują również relacje z akcji ratunkowej. Ratownicy odnaleźli między innymi ojca z córką, którzy zdołali opuścić statek na tratwie, ale zmarli z zimna. Ojciec do końca trzymał dziecko w objęciach, próbując ogrzać je ciepłem własnego ciała.
Szczególnie poruszające są wspomnienia o tym, jak przedstawiciele armatora reagowali na tragedię. Według relacji ocalonych, bardziej zajmowało ich dobro firmy niż los załogi i pasażerów.
Bilans tragedii
Ostateczny bilans katastrofy promu Heweliusz przedstawiał się tragicznie:
| Kategoria | Liczba osób |
|---|---|
| Uratowani | 9 |
| Wyłowione ciała | 38 |
| Zaginieni | 17 |
Do dziś katastrofa promu Heweliusz pozostaje jedną z największych tragedii morskich w historii polskiej żeglugi. Śledztwo Marka Błusia rzuca nowe światło na okoliczności tej katastrofy, sugerując, że mogły za nią stać znacznie bardziej skomplikowane przyczyny, niż początkowo sądzono.






