Jarosław Czechowicz, polski pisarz i krytyk literacki, który przez lata budował swoją obecność w mediach społecznościowych jako szczęśliwy emigrant na Islandii, musiał opuścić ten kraj po tym, jak przyznał się do systematycznego okradania klientów sklepu, w którym pracował.
Sprytny proceder wykryty przez przypadek
Sprawa wyszła na jaw w październiku, gdy islandzki portal ruv.is opisał kulisy zwolnienia dyscyplinarnego pracownika sklepu Netto w niewielkim mieście Ísafjörður. Kasjer przez kilka miesięcy dodawał do rachunków klientów paczki papierosów, których ci nie kupowali, stosując bardzo przemyślną metodę.
Czechowicz przyklejał sobie na rękę kody kreskowe z paczek papierosów i niepostrzeżenie skanował je razem z produktami wykładanymi przez klientów na taśmę. Według ustaleń dziennikarzy, liczba nielegalnie dodawanych paczek mogła wynosić nawet 40 miesięcznie.
Oszustwo trwało od czerwca do połowy października 2024 roku. Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy jeden z pokrzywdzonych klientów opisał incydent na Facebooku, zwracając uwagę na podejrzane pozycje na swoim paragonie.
Publiczne przeprosiny i przyznanie się do winy
Mimo że islandzkie media nie ujawniły tożsamości sprawcy, w małym, liczącym niecałe 3000 mieszkańców Ísafjörður szybko zorientowano się, o kogo chodzi. Czechowicz był dobrze znany lokalnej społeczności, szczególnie wśród tamtejszej Polonii, dzięki swojej aktywności w mediach społecznościowych.
"Wiem, że to, co zrobiłem, zniszczyło zaufanie Islandczyków, Polaków mieszkających na Islandii i całej społeczności Fiordów Zachodnich. Zaszkodziłem reputacji Polaków na Islandii. Krzywdząca jest opinia, Polacy nie są złodziejami. Ja nim jestem"
W opublikowanych przeprosinach pisarz nie próbował usprawiedliwiać swoich działań. Przyznał, że zawiódł zaufanie klientów, którzy go lubili, oraz swojego szefa, który dał mu szansę na dobrą pracę.
Koniec islandzkiego marzenia
Czechowicz, autor powieści takich jak "Winne", "Ciosy" czy "Toksyczność", przeniósł się na Islandię po prawie 20 latach pracy jako nauczyciel w krakowskiej szkole podstawowej. W wywiadach opisywał tę decyzję jako spełnienie marzeń o życiu w miejscu, które "obdarzył miłością".
Jeszcze w listopadzie 2023 roku, w rozmowie z radiem Tok FM, deklarował stanowczo:
"Zakładam, że jest to kraj, w którym się zestarzeję i umrę szczęśliwy. Bo jestem szczęśliwy i osiągnąłem to wszystko tylko dzięki determinacji. Zostaję tutaj. Jestem u siebie"
Ta deklaracja okazała się przedwczesna. Po ujawnieniu skandalu i fali krytyki w mediach społecznościowych pisarz opuścił Islandię.
Dramatyczne wyznania po powrocie
W najnowszych oświadczeniach Czechowicz przedstawił swoją sytuację w dramatycznych barwach. Opisał siebie jako człowieka, który "zawsze był uczciwy, płacił podatki, wspierał młodzież", ale który "usiadł jako kasjer przy kasie, zrobił okropne i niewybaczalne rzeczy".
Pisarz przyznał, że musiał opuścić Islandię "w trosce o swoje zdrowie i życie", twierdząc, że był "na skraju załamania psychicznego". W swoich wpisach poprosił również o wsparcie finansowe, informując, że:
- Znajduje się w leczeniu psychiatrycznym
- Nie stać go na terapeutę
- Nie może przez jakiś czas pracować
- Nie ma środków do życia
Wpływ na polską społeczność
Sprawa Czechowicza wywołała szerokie poruszenie wśród Polaków mieszkających na Islandii. Pisarz w swoich przeprosinach szczególnie podkreślał, że jego działania mogą negatywnie wpłynąć na postrzeganie polskiej społeczności w tym kraju.
Historia ta pokazuje, jak szybko może się załamać życie emigranta, który jeszcze niedawno był postrzegany jako przykład udanej integracji z islandzkim społeczeństwem. Czechowicz, który prowadził popularny profil "Islandia na zawsze", musi teraz zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań w Polsce.
Sprawa przypomina o tym, jak kruche może być zaufanie społeczne i jak trudno je odbudować po jego nadszarpnięciu.






