Ponad trzydzieści lat po największej katastrofie morskiej w powojennej Polsce, okoliczności zatonięcia promu Jan Heweliusz wciąż budzą kontrowersje. Najnowsze publikacje i produkcje medialne rzucają nowe światło na wydarzenia z 14 stycznia 1993 roku, ujawniając niepokojące szczegóły dotyczące działań ratowniczych i odpowiedzialności za tragedię.
Dramatyczna akcja ratunkowa i jej ukrywane aspekty
Akcja ratunkowa rozpoczęta po zatonięciu Heweliusza przebiegała w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Ratownicy niemieccy dotarli na miejsce katastrofy jako pierwsi, podczas gdy polskie służby ratownicze z Darłowa zostały zablokowane i dołączyły do akcji dopiero o godzinie 11:00.
Szczególnie poruszające są relacje dotyczące odnalezienia tratwy z ojcem i córką - Niko Vojnovićem i jego córką Wiktorią. Mężczyzna do ostatnich chwil trzymał dziecko w objęciach, próbując ogrzać je ciepłem własnego ciała. Dziewczynka była ubrana jedynie w rajstopy i sweterek, bez kamizelki ratunkowej. Oboje zmarli z wychłodzenia.
Tragiczny bilans akcji ratunkowej przedstawiał się następująco:
- Uratowanych: zaledwie 9 marynarzy
- Wyłowionych ciał: 38 osób
- Zaginionych bez wieści: 17 osób
Kontrowersyjne postępowanie sądowe
Proces sądowy w sprawie katastrofy Heweliusza trwał kilka lat i zakończył się kontrowersyjnym wyrokiem. Mimo że w 1996 roku sędzia podkreślił, że statek nie powinien wypłynąć w morze ze względu na swój stan techniczny, ostatecznie armator Euroafrica został oczyszczony z winy.
"Izba Morska w Gdyni, obarczając winą właściciela i armatora, wydała sprawiedliwy wyrok, a Odwoławcza Izba Morska go upudrowała, maskując prawdziwe oblicze tej tragedii"
Jak zauważył adwokat Roman Olszewski, cytowany w publikacjach na temat katastrofy, wyrok został skutecznie "upudrowany" w wyniku apelacji, co pozwoliło uniknąć realnej odpowiedzialności za tragedię.
Stan techniczny promu przed ostatnim rejsem
Prom Jan Heweliusz wypłynął w swój ostatni rejs z poważnymi usterkami technicznymi. Uszkodzona była furta rufowa służąca do załadunku towarów i pasażerów, a awarii tej nikt nie zgłosił administracji portu. Statek miał za sobą długą historię incydentów - Szwedzi nazywali go nawet "Jan Haverelius", czyli "Jan Wypadkowy".
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku Heweliusz płynął ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad, mając na pokładzie:
- 10 wagonów kolejowych
- 28 ciężarówek
- 29-osobową załogę
- 36 pasażerów różnych narodowości
Warunki pogodowe i przebieg katastrofy
Tej feralnej nocy na Bałtyku panowały ekstremalne warunki pogodowe. Wiatr osiągał prędkość 180 km/h, a temperatura wynosiła zaledwie 3 stopnie Celsjusza. Kapitan Edward Bieniek z bliźniaczego promu Mikołaj Kopernik opisywał sytuację jako "morderczy huragan".
Gdy fala uderzyła w burtę Heweliusza, statek niemal natychmiast się przewrócił. Większość pasażerów spała w tym czasie. W katastrofie zginęło łącznie 56 osób, w tym kapitan Andrzej Ułasiewicz, który podobno do końca pozostał na mostku.
Współczesne spojrzenie na tragedię
Historia katastrofy Heweliusza powraca dzisiaj w nowych odsłonach medialnych. Serial Netflix "Heweliusz" z Borysem Szycem w roli kapitana Ułasiewicza przypomina o tej tragedii szerszej publiczności. Aktor spotkał się z wdową po kapitanie, Jolą Ułasiewicz, która wskazała go jako osobę mogącą wcielić się w rolę jej zmarłego męża.
Euroafrica, armator odpowiedzialny za eksploatację promu, nie tylko uniknęła odpowiedzialności za katastrofę, ale kontynuuje działalność do dziś. Firma należy obecnie do holdingu z siedzibą na Cyprze i realizuje ambitne plany rozwoju na najbliższą dekadę.
Niewyjaśnione pytania
Mimo upływu ponad trzech dekad, wiele aspektów katastrofy Heweliusza pozostaje niewyjaśnionych. Rodziny ofiar przez lata walczyły o sprawiedliwość i odszkodowania, często bez powodzenia. Niektóre wdowy zdecydowały się ostatecznie na ugody z armatorem po latach batalii sądowych.
Tragedia Heweliusza pozostaje przestrogą dotyczącą bezpieczeństwa żeglugi i odpowiedzialności armatorów. To również przypomnienie o tym, jak jednostka może być bezbronna wobec sił natury i mechanizmów państwowych, które nie zawsze działają w interesie sprawiedliwości.






