Gruzja, niegdyś wzorcowy przykład państwa dążącego do integracji z Unią Europejską, przeżywa obecnie dramatyczny zwrot w kierunku Rosji. Sobotnie wybory samorządowe w kraju odbyły się w cieniu masowych protestów i zarzutów o manipulacje wyborcze z udziałem Moskwy.
Protesty w Tbilisi - policja użyła armatek wodnych
W stolicy Gruzji doszło do starć między demonstrantami a siłami porządkowymi. Policja wykorzystała armatki wodne i gaz łzawiący, aby odeprzeć kilkadziesiąt tysięcy protestujących próbujących dostać się do pałacu prezydenckiego. Premier Irakli Kobachidze wcześniej zapowiedział zdecydowaną reakcję wobec uczestników ewentualnych zamieszek.
Sobotnie wybory lokalne zostały zbojkotowane przez główne partie opozycyjne, w tym Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego. Piąta prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili określiła te wybory mianem "farsy" i "iluzji demokracji".
Brak międzynarodowych obserwatorów
Przebieg wyborów nie był monitorowany ani przez lokalnych obserwatorów, ani przez międzynarodową misję ODIHR/OBWE. Powodem była zbyt późna wysłana przez Tbilisi invitacja, co organizacje pozarządowe interpretują jako pozorowanie chęci zaproszenia zagranicznych obserwatorów.
Ostatnie zmiany w ordynacji wyborczej wprowadzone przez rządzące Gruzińskie Marzenie zwiększają przewagę tej partii poprzez:
- Podniesienie progu wyborczego
- Zniesienie wymogu drugiej tury
- Umożliwienie uzyskania absolutnej większości przy ograniczonym poparciu
Od proeuropejskiego kursu do dyktatu Kremla
Gruzja przez lata uchodziła za wzorcowy przykład zbliżania się do Zachodu. Proces ten rozpoczął się za prezydentury Micheila Saakaszwilego po rewolucji róż w 2003 roku. Dążenie do integracji z UE i NATO zostało wpisane do konstytucji, a w 2014 roku podpisano umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską.
Przełomowym momentem była rosyjska inwazja na Ukrainę w 2022 roku, gdy władze w Tbilisi nie opowiedziały się po stronie Kijowa. Od tego czasu Gruzińskie Marzenie wprowadza szereg kontrowersyjnych ustaw ograniczających działalność organizacji pozarządowych i mediów.
Prezydentka: "To dyktatura oparta na rosyjskim modelu"
W rozmowie z dziennikarzami Salome Zurabiszwili nie pozostawiła wątpliwości co do charakteru obecnego systemu politycznego w Gruzji:
To dyktatura. Rosyjski model z rosyjskim prawem i rosyjskimi praktykami w niemal wszystkich dziedzinach. Czy to represje, czy ekonomia — we wszystkich obszarach widzimy przełożenie na gruziński głównych elementów rosyjskiego systemu.
Prezydentka wskazuje na kluczową rolę oligarchy Bidziny Iwaniszwilego, który kontroluje struktury władzy i przez długi czas mieszkał oraz dorobił się fortuny w Rosji.
Wojna hybrydowa jako nowa rzeczywistość
Zurabiszwili ostrzega, że konflikt w Gruzji ma charakter przede wszystkim psychologiczny i stanowi część szerszej rosyjskiej strategii wojny hybrydowej:
Rosja próbuje narzucić swój scenariusz, testując nie tylko Gruzję, ale też inne demokratyczne państwa. Prowadzi wojnę hybrydową – korzysta z manipulacji wyborczych, tworzy rządy zastępcze i stosuje swoje metody wpływu.
Apel o wsparcie Zachodu
Gruzińska prezydentka apeluje do Unii Europejskiej o:
- Jasne i stanowcze stanowisko wobec sytuacji w Gruzji
- Wsparcie dla protestujących obywateli
- Sankcje wobec odpowiedzialnych za naruszenia praw człowieka
- Przygotowanie się do wojny hybrydowej
Zurabiszwili podkreśla: "Rosja jest słabsza, niż nam się często wydaje", wskazując na niepowodzenia militarne w Ukrainie jako dowód słabości rosyjskiego systemu.
Przyszłość regionu
Sytuacja w Gruzji stanowi test dla całego regionu i zdolności Zachodu do przeciwstawienia się rosyjskiej ekspansji. Jak zauważa prezydentka, to co dzieje się w Gruzji "powinno być ostatnim takim przypadkiem, kiedy Zachód pozwala na bezkarną ingerencję Rosji w demokratyczne procesy wyborcze".
Mimo trudnej sytuacji, społeczeństwo obywatelskie w Gruzji pozostaje aktywne, a protesty trwają już ponad 300 dni. Czy uda się odwrócić prorosyjski kurs władz, zależy od determinacji protestujących oraz wsparcia międzynarodowego.






