Minęło ponad trzy dekady od jednej z najtragiczniejszych katastrof morskich w historii polskiej żeglugi, a wciąż nie wszystkie okoliczności zatonięcia promu Jan Heweliusz zostały wyjaśnione. Kapitan żeglugi Marek Błuś, ekspert ds. bezpieczeństwa morskiego, który od lat prowadzi dziennikarskie śledztwo w tej sprawie, przedstawia nowe hipotezy dotyczące przyczyn tragedii.
Feralny rejs w sztormowych warunkach
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku prom Jan Heweliusz wypłynął ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad pomimo ostrzeżeń o nadciągającym sztormie. Zaledwie kilka godzin wcześniej zakończono awaryjną naprawę uszkodzonej furty rufowej, a prognozy pogody zapowiadały wiatr o sile 10 stopni w skali Beauforta.
"Dla Heweliusza, przy jego ograniczonej dzielności morskiej, nawet 8 B, czyli wiatr wiejący ponad 60 km na godzinę, to było już dużo" - wyjaśnia Błuś. Niemcy już około północy ostrzegali o nadciągającym huraganie, jednak ich komunikaty nie dotarły na statek.
Presja na kapitanów i atmosfera nerwowości
Według eksperta, decyzja o wypłynięciu w tak trudnych warunkach wynikała z presji wywieranej na kapitanów promów. Zatrzymanie statku z powodu złej pogody oznaczałoby pożegnanie się z atrakcyjnym systemem pracy - dwa tygodnie na statku i dwa tygodnie wolnego.
Szczególnie intrygująca jest relacja drugiego oficera Mariusza Schwebsa, który opisał atmosferę na statku przed wypłynięciem jako "niezwykle nerwową". Błuś stawia pytanie: czy w ładowni Heweliusza nie znajdował się tajny ładunek, za którym stały jakieś służby?
Podejrzenia dotyczące ładunku
Ekspert zwraca uwagę na nieprawidłowości związane z rumuńskimi wagonami przewożonymi na promie:
- Wagony ważyły 38 ton więcej niż deklarował nadawca
- Z punktu widzenia organizatorów transportu broń najbezpieczniej przerzucać promami
- Unika się wtedy magazynowania w porcie i minimalizuje ryzyko dekonspiracji
Kontrowersje wokół dowodów
Marek Błuś ujawnia, że dostępne nagrania ostatniej korespondencji radiowej między Heweliuszem a innymi statkami zostały zmanipulowane. Niemcy dostarczyli kopię z dwoma fragmentami, z mechanicznie usuniętym nośnikiem magnetycznym w miejscu, gdzie kapitan kilkakrotnie powtarzał pozycję promu.
"Po co fałszowano taśmy promu Heweliusz? Żeby 'dokopać' kapitanowi, czyli jeszcze głębiej wrobić go w błędy nautyczne. To dałoby możliwość izbie morskiej sugerować, że to on jest winny katastrofy"
Tragiczny bilans katastrofy
Ostateczny bilans tragedii był druzgocący:
| Kategoria | Liczba osób |
|---|---|
| Uratowani marynarze | 9 |
| Wyłowione ciała | 38 |
| Zaginieni bez wieści | 17 |
Dramatyczne sceny ratunkowe
Wśród odnalezionych ofiar szczególnie poruszającą była historia Niko Vojnovića i jego córki Wiktorii. Ojciec do końca trzymał dziecko w objęciach, próbując ogrzać je ciepłem własnego ciała. Dziewczynka w rajtuzkach i sweterku nie miała na sobie nawet kamizelki ratunkowej.
Pytania bez odpowiedzi
Po 32 latach od tragedii wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych. Śledztwo Marka Błusia rzuca nowe światło na okoliczności katastrofy, sugerując, że oficjalna wersja wydarzeń może być niepełna. Manipulacje dowodów, tajemniczy ładunek i atmosfera nerwowości przed rejsem - wszystko to składa się na obraz tragedii, która wciąż kryje swoje sekrety.
Katastrofa promu Jan Heweliusz pozostaje jedną z najważniejszych nierozwiązanych zagadek polskiej żeglugi, a pytania o prawdziwe przyczyny zatonięcia statku wciąż czekają na odpowiedzi.






