Ponad trzy dekady minęły od największej katastrofy morskiej w historii polskiej floty handlowej, a przyczyny zatonięcia promu Jan Heweliusz pozostają niewyjaśnione. Tragedia, która wstrząsnęła Polską w styczniu 1993 roku, powraca do świadomości społecznej wraz z premierą nowego serialu Netflix oraz publikacją wspomnień wdowy po kapitanie statku.
Ostatni rejs zakończony tragedią
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku prom Jan Heweliusz wypłynął ze Świnoujścia w kierunku szwedzkiego Ystad, przewożąc na pokładzie 10 wagonów kolejowych, 28 ciężarówek oraz 65 osób - 29-osobową załogę i 36 pasażerów różnych narodowości, głównie kierowców ciężarówek.
Warunki pogodowe były wyjątkowo trudne. "To był morderczy huragan, morza już nie było widać. To była całkowicie rozpylona wielka woda" - wspominał kapitan Edward Bieniek, dowódca bliźniaczego promu Mikołaj Kopernik, który również znalazł się w obszarze sztormu.
Gdy potężna fala uderzyła w burtę statku, prom niemal natychmiast się przewrócił. Większość pasażerów w tym czasie spała. W katastrofie zginęło 56 osób: 20 marynarzy i 36 pasażerów. Uratowano jedynie dziewięciu członków załogi.
Statek z historią awarii
Jan Heweliusz miał za sobą długą historię problemów technicznych. Statek był znany z częstych awarii, przechyłów i zderzeń z innymi jednostkami. Szwedzi nazywali polski prom "Jan Haverelius", czyli "Jan Wypadkowy".
Co więcej, w swój ostatni rejs Heweliusz wypłynął z uszkodzoną furtą rufową, służącą do załadunku towarów i pasażerów. Awarii tej nikt nie zgłosił administracji portu, a niewykluczone, że statek miał też inne nienaprawione uszkodzenia.
Śledztwo bez jednoznacznych wniosków
Prowadzone przez lata śledztwo nie przyniosło ostatecznych odpowiedzi na pytanie o przyczyny tragedii. Prawomocny wyrok morskiego sądu z 26 stycznia 1999 roku nie podał wyjaśnienia przyczyn zatonięcia promu.
Jak pisze Adam Zadworny w książce "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku", podczas odczytywania wyroku ani razu nie padło słowo "wina". Firma Euroafrica, armator statku, nie została obciążona odpowiedzialnością za tragedię.
Początkowo, w 1996 roku, sędzia podkreślił, że statek nie powinien w ogóle wypłynąć w morze ze względu na swój stan techniczny. Po raz pierwszy w historii morski sąd w Polsce obarczył winą państwowego właściciela. Jednak po apelacjach armator został ostatecznie oczyszczony z winy.
Kontrowersyjne decyzje procesowe
Adwokat Roman Olszewski, cytowany w książce Zadwornego, twierdził: "Izba Morska w Gdyni, obarczając winą właściciela i armatora, wydała sprawiedliwy wyrok, a Odwoławcza Izba Morska go upudrowała, maskując prawdziwe oblicze tej tragedii".
Wdowom po ofiarach nie wypłacono żądanych odszkodowań. Niektóre z nich, po latach walki w sądach, zdecydowały się na ugodę z armatorem.
Dramatyczne szczegóły akcji ratunkowej
Akcja ratunkowa ujawniła tragiczne szczegóły katastrofy. Ratownicy odnaleźli między innymi ojca z córką na tratwie ratunkowej - Niko Vojnovića z Jugosławii i jego córkę Wiktorię. Dziewczynka była ubrana jedynie w rajstopy i sweterek, nie miała nawet kamizelki ratunkowej. Oboje zmarli z zimna, a ojciec do końca trzymał córkę w objęciach, próbując ogrzać ją ciepłem własnego ciała.
Lotnicy z Darłowa dołączyli do akcji dopiero o 11:00, czując rozgoryczenie z powodu opóźnienia. Mogli być na miejscu niemal w tym samym czasie co niemieccy ratownicy, ale ktoś zablokował ich wcześniejszy udział w akcji.
Euroafrica dziś
Euroafrica, firma która była armatorem Heweliusza, nadal funkcjonuje na rynku. Od 2010 roku należy do spółki ESL Hass Holding LTD z siedzibą na Cyprze. Od 2002 roku posiadaczem większości udziałów jest Andrzej Hass.
Firma realizuje obecnie połączenia morskie między portami bałtyckimi a Wielką Brytanią i Afryką Zachodnią. W jej flocie znajdują się drobnicowce i promy kolejowo-samochodowe.
Powrót tematu do świadomości publicznej
Od 5 listopada 2025 roku na platformie Netflix dostępny jest nowy miniserial "Heweliusz", zainspirowany katastrofą na Bałtyku. Równocześnie planowana jest publikacja wspomnień wdowy po kapitanie statku, która ma opowiedzieć prawdziwą historię tragedii.
Po ponad 30 latach od katastrofy, która pochłonęła 56 istnień ludzkich, wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Tragedia Heweliusza pozostaje jedną z najciemniejszych kart w historii polskiej żeglugi, przypominając o kruchości ludzkiego życia wobec potęgi morskich żywiołów i konsekwencjach zaniedbań technicznych.






