Sprawa 42-letniej Mirelli ze Świętochłowic, która przez 27 lat miała być przetrzymywana w mieszkaniu rodziców, wzbudziła ogromne emocje w mediach społecznościowych. Policja prowadzi obecnie postępowanie wyjaśniające okoliczności tej bulwersującej sprawy.
Pierwsze doniesienia medialne
Według informacji opublikowanych przez gazetę "Fakt", pani Mirella nie opuszczała domu od momentu ukończenia 15. roku życia. Sąsiedzi kobiety potwierdzili te doniesienia w rozmowach z dziennikarzami, co skłoniło służby do wszczęcia czynności sprawdzających.
Młodszy aspirant Anna Hryniak, rzeczniczka policji w Świętochłowicach, poinformowała:
"Na podstawie tego artykułu, dzisiaj wszczęte zostały czynności przygotowawcze w sprawie znęcania się."
Stanowisko policji
W oficjalnym komunikacie opublikowanym we wtorek po południu, policja przedstawiła odmienną wersję wydarzeń. Wstępne ustalenia funkcjonariuszy nie potwierdzają medialnych doniesień o przetrzymywaniu kobiety wbrew jej woli przez 27 lat.
Kluczowe ustalenia policji:
- Nie znaleziono podstaw do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty
- Kobieta została przesłuchana
- Zebrane dowody przekazano prokuraturze w Chorzowie
- Postępowanie jest nadal w toku
Interwencja z 29 lipca
Pierwsza i jedyna interwencja policji w mieszkaniu pani Mirelli miała miejsce 29 lipca 2025 roku. Funkcjonariuszy wezwali sąsiedzi, którzy słyszeli głośne krzyki zza ściany.
Przebieg interwencji:
- Drzwi otworzyła starsza kobieta, która poinformowała o kłótni z mężem
- Z pokoju wyszła 42-letnia Mirella o własnych siłach
- Kobieta zapewniła policjantów, że wszystko jest w porządku
- Funkcjonariusze zauważyli obrzęk nóg i trudności w poruszaniu się
- Wezwano pogotowie ratunkowe
Hospitalizacja i odkrycie prawdy
Paweł Nowicki z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach przekazał:
"Pacjentka potwierdziła, że od około 20 lat nie opuszczała mieszkania. W momencie gdy wyszła na klatkę schodową, jak sama stwierdziła, nie sądziła, że tak po remoncie wygląda klatka schodowa, ponieważ od 20 lat tutaj nie była."
Mirella spędziła w szpitalu dwa miesiące, po czym została wypisana i wróciła do rodziców.
Relacje sąsiadów
Jedna z sąsiadek, która zna Mirellę od dziecka, wspomina:
"Do szkoły chodziła, strasznie fajna dziewczynka. Ja mam dwie córki, z tą młodszą się bawiła. Chodziła fajnie ubrana, ta matka bardzo dbała o nią."
Sąsiadka pamięta, że oboje rodzice pracowali i widywała matkę Mirelli, gdy odprowadzała córkę do szkoły. Po ukończeniu szkoły średniej Mirella przestała być widywana przez mieszkańców.
Działania pomocy społecznej
Ośrodek Pomocy Społecznej w Świętochłowicach został powiadomiony o sprawie przez policję. Dyrektor Monika Szpoczek zapewnia, że pracownicy socjalni udzielają rodzinie kompleksowego wsparcia.
Obecnie trwają prace nad:
- Załatwieniem dowodu osobistego dla Mirelli
- Udzielaniem wsparcia emocjonalnego i organizacyjnego
- Kompleksową oceną sytuacji rodzinnej
Stan postępowania
Policja prowadzi postępowanie przygotowawcze pod nadzorem prokuratury w Chorzowie. Dotychczas nikt nie złożył oficjalnego zawiadomienia w sprawie - ani pokrzywdzona, ani sąsiedzi, ani służby medyczne.
Rzeczniczka Anna Hryniak podkreśla, że "nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów", a służby nadal weryfikują wszystkie informacje dotyczące tej bulwersującej sprawy.
Sprawa Mirelli ze Świętochłowic pokazuje, jak ważne jest właściwe rozpoznanie sytuacji osób izolowanych społecznie i skuteczna współpraca między służbami w zapewnieniu im odpowiedniej pomocy.